czwartek, 29 października 2015

Serce czy kokarda?

   W zaskakującym tempie wracam dziś z nowymi pomysłami ;). Niedawno zostałam poproszona o uszycie ciepłego zestawu na zimę dla znajomej dwulatki. Po wykonaniu poprzednich zobowiązań postanowiłam zabrać się za szycie czapki - smerfetki. Wykrój naturalnie znalazłam między tysiącem DIY w internecie i po wycięciu szablonu dla minky i dzianiny przystąpiłam do właściwej obróbki tkaniny. W skrócie - wycięłam i pozszywałam zgodnie z zaleceniami. Może najlepiej będzie jak pokażę, zanim napiszę więcej :)






  Czapka nie sprawiła mi wielu trudności, choć zszywanie cienkiej, rozciągliwej dzianiny z minky było niejakim wyzwaniem. Więcej zachodu miałam z kominem, choć wygląd ma niepozorny to dał mi lekcję cierpliwości ;). Ale w końcu zrobiłam już wszystko i efekt mnie pozytywnie zaskoczył. Tak po prawdzie nie byłam przekonana do tego zestawienia kolorystycznego, ale ten nasycony pomarańcz współgra idealnie z granatem. Po kwestii dopasowania przyszedł czas na inne pytanie, czym ozdobić czapkę? Jako, że jest ona dwustronna to albo muszę stworzyć jakąś broszkę albo musi to być płaska aplikacja. W tym punkcie na razie utknęłam...






  Na razie jestem tylko pewna, że na stronie pomarańczowej nie trzeba niczego dodawać, ze względu na fakturę samego materiału. I choć mój Maciuś stwierdził, że tłoczenia w minky wyglądają jak ropusze brodawki to ja uważam, że są całkiem urocze - w końcu to kropeczki ;) 




  Kwestia ozdoby w postaci serca z polaru(zdj. nr 2) szybko się sama rozwiązała, ponieważ Lila ów detal prędko zgubiła. A szukać tego pomiędzy liśćmi zdecydowanie mi się nie chciało, dlatego została kokarda zapięta(bardzo rozsądnie!) na agrafkę :).




  Wierzcie mi lub nie, ale i tak najwięcej trudności miałam ze zdjęciami, które wyszły mi chyba tylko cudem. Zrobienie kilku fotek zajęło mi skromne półtorej godziny i sporo nerwów :).
  A tak na marginesie to chyba dla mojego maleństwa też uszyję taki komin bo jest naprawdę ciepły, bardzo wygodny i łatwy w obsłudze :).

Pozdrawiam wszystkich,
Inga

sobota, 17 października 2015

Z głową w chmurach

   Znowu nie było mnie jakiś czas, okazuje się, że bunt dwulatka nie ominął również mojej pociechy :). Naprawiając ten brak postów, chciałabym podzielić się z wami moimi najświeższymi wytworami. Jako, że ostatnimi czasy obserwuję wzmożoną chęć na różnego rodzaju poduszki, sama postanowiłam zająć się głębiej tym tematem. Tak to, zaopatrzona w ołówek, kartkę i, rzecz jasna, internet, usiadłam i zaczęłam poszukiwać inspiracji. Wzorów jest do wyboru cała masa, ale ja chciałam czegoś oryginalnego. Moje poszukiwania zbiegły się z przeprowadzką mojej kuzynki do nowego mieszkania, w którym ma to, o czym ja zawsze marzyłam - wykusz okienny (farciara!). Odsuwając na bok zazdrość, zobowiązałam się uszyć dla tego kącika jakieś urocze dodatki.Tak powstały chmurki oraz Tilda. Przy pierwszym podejściu stworzyłam najpierw całkowicie biała chmurkę, żeby później uszyć jej poszewkę. Umęczyłam się strasznie, prułam i zszywałam, a efekt był (lekko mówiąc) niezadowalający.. No cóż uczymy się na błędach ;)
Przy drugim podejściu udało mi się uzyskać mniej więcej to co planowałam. Zresztą najlepiej będzie jak pokażę.





   Niestety zdjęcia robiłam przy wybitnie niesprzyjającej aurze, a jeśli się doda do tego moją mierną znajomość Photoshopa to wychodzi właśnie coś takiego. Ale do rzeczy. Każda z poduszek ma dwie strony, dzięki czemu można zmieniać aranżację w zależności od humoru. Osobiście podoba mi się czerwona w groszki, której drugą stronę zrobiłam całkowicie białą - dzięki temu wygląda jak muchomor. Taki niezaplanowany jesienny akcent :)




    Jeśli chodzi o dane techniczne poduszek to ich długość nie przekracza 50 cm, a szerokość 40 cm. Uszyte są z bawełny, a wypełniłam watą silikonową. Jak pewnie zaobserwowaliście, poduszki nie są jedyną rzeczą uszytą z tej okazji. Choć nie uważam się za mistrzynie Tild to akurat Ruda wyszła mi tak jak zaplanowałam. Ubranko ma całkowicie zdejmowalne - w razie chęci wyprania bądź zmiany stroju nie będzie problemu, a jej całkowita długość nie przekracza 40 cm.





   Lalka jest ze specjalną dedykacją dla mojej kuzynki pracującej w kawiarni dlatego też doszyłam jej na szalu brązową broszkę z filcu, imitującą ziarenko kawy. Reszta jest zostawiona w tonacji beżowo - białej. Tilda jest z lnu, a włosy zrobiłam jej z wełny. Ostatnio zastanawiam się czy nie zainwestować w specjalne farby do materiału, po których lalki nabierają rumieńców, ale to plan na później.
   Póki co na kolejne manewry maszynowe zaplanowałam robienie ciepłego kompletu na głowę i szyję dla znajomej dziewczynki z Torunia, a przy okazji może moja pociecha doczeka się tego samego :).
To tyle na dzisiaj, mam nadzieję, że się podobało.




Pozdrawiam,
Inga :)


Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka