Córeczka ostatnio wypatrzyła w sklepie bławatnym bawełnę w kotki i chcąc nie chcąc musiałam ją kupić. Przy okazji wzięłam też materiał, który chciałam wykorzystać już rok temu, ale o tym później:). Obchodziłam te koty na wszystkie strony, aż w końcu mnie olśniło - zrobię fartuszek!
Oczywiście moim zwyczajem zdjęłam miarę na oko z córci, narysowałam sobie miniaturowy model i przystąpiłam do szycia. Nie było to skomplikowane, ale i tak dwa dni mi na tym zeszły bo nie byłam w stanie usiąść na całe 15 minut i dokończyć dzieła.. :)
Przyznam szczerze, że ten fartuszek miał już powstać dawno temu, ale tak to jest, że szewc bez butów chodzi... Najważniejsze jest jednak zadowolenie Lilki, która już od dwóch godzin odmawia zdjęcia fartuszka :)
Pozdrawiam Was,
Inga
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz