piątek, 31 marca 2017

Wiosenne porządki

    Witajcie! Jak na wiosnę przystało, zaczynam od porządków. Postanowiłam odgarnąć pajęczynę obojętności i zetrzeć jesienno - zimowy kurz, którym blog zarósł przez ostatnie miesiące ;).
     Na rozgrzewkę chciałam Wam pokazać kawałek naszego Podlasia, na którym rodzice męża mają domek(ale my ochoczo się nią zajmujemy). Nasza działka jest na Pomorzu, ale to zupełnie inna historia, którą opowiem Wam innym razem ;).
     Ostatnie kilka weekendów spędziliśmy właśnie nad malowniczym Liwcem, uciekając od zgiełku miasta i szukając odrobiny spokoju. Ogrzewanie jest jedynie kominkowe co trochę utrudnia funkcjonowanie, bo temperatura oscyluje w granicach 15 st. Dlatego też ja z Lilą i Atosem jedziemy tam zazwyczaj pociągiem w piątkowe południe i grzejemy od 13,dzięki czemu da się spać wieczorem.
Ostatnie wyjazdy przeznaczamy na prace porządkowe - ja zazwyczaj chwytam za grabie, Maciej za piłę, a Lila bierze taczkę i tak sobie po maleńku pracujemy ;)






       Naturalnie mieliśmy kilka przygód. Na przykład kiedy jedno drzewo wyznaczone do wycięcia(suche) chciało się przewrócić na dach domu sąsiada, ale udało się opanować sytuację z pomocą tirfora i paru linek. Szczęśliwie upadło 10 cm od płotu drugiego sąsiada ;)




Tu rzeczony tirfor - czyli ręczna wyciągarka ;)

    


      Po pocięciu drewna, zabrałam się za jego układanie w czym aktywnie uczestniczył Atos, tylko szkoda, że polegało to na wyrywaniu mi polan z ręki... Choć muszę przyznać, że jak w zeszłym roku wyrywałam korzenie czeremchy(wyjątkowe diabelstwo) to mi pomagał bardzo skutecznie. 
Za to przy drewnie Lila miała frajdę nieziemską, ponieważ woziliśmy ją na zmianę z Maćkiem w taczce :). 
Po pracy wyskoczyłyśmy na spacer naokoło działki, żeby trochę wybiegać pieska i zobaczyć jak ma się wiosna na naszych ulubionych łąkach.






Wiosna jak widać ma się świetnie, może następnym razem jak przyjedziemy będzie już więcej zieleni na drzewach :) 
Ostatniego dnia zawsze coś się dzieje i teraz też nas niedziela nie zawiodła. Akumulator w naszym autku padł i trzeba było pożyczać prostownik od sąsiada. Jego szczęście bo mu  Maciej naprawił urządzenie, a nasze bo mogliśmy wrócić do domu ;)




 Powrót był bardzo przyjemny, a dodatkowo Lila zwróciła nam uwagę na piękne kolory przy zachodzącym słońcu. Było zachwycająco :)




Na koniec chciałabym zapowiedzieć kolejny post, który będzie już w klimatach okołoszyciowych, a będzie traktował o szablonach. Mam nadzieję, że będziecie ze mną.

Dużo słońca Wam życzę!


Inga 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka